Gadjo Delhi 2.5

Kollam - Madikeri

November 21st, 2008 by Dżak

PIerwszy dzien w Kollamie to odespanie Varkali i odrobienie zaleglosci kinowych. Przynajmniej w polowie, poszedlem na Keralska produkcje “Twenty twenty”, oczywiscie w jezyku malayalam i oczywiscie bez angielskich napisow. Niestety tym razem za duzo bylo gadaniny a za malo akcji, wiec nie bardzo kumalem o co chodzi i wyszedlem w polowie. Reszta dnia jakos minela zupelnie nie wiem jak.

Kolejny dzien to juz troche szwedaczki i tulaniu sie busem po okolicy. Najpierw plaza z ranca, z kilkumetrowa gola baba 50 metrow od brzegu i conajmniej kilkunastowam rybakami klocacymi sie po zlowieniu (lub nie) ryb, potem przybrzezna budzaca sie uliczka z chalupami po obu stronach a na koncu trip do Amrithapuri, gdzie nie mialem pojecia co tam jest, ale bylo fajnie polozone na mapie - taki dlugi cypelek o szerokosci moze 200m pomiedzy morzem a rzeczka. Ponoc tam jakis ashram byl, ale nie dojechalem do niego tylko wysiadlem wczesniej i wykonalem parokilowy spacerek, z ktorego nic nie wyniklo. No ale takie jest ryzyko szwedania sie po wiochach ;)

Faceci sie kloca, baby z miskami czekaja na narybek

Faceci sie kloca, baby z miskami czekaja na narybek

Jeszcze rybacy w Kollamie

Jeszcze rybacy w Kollamie

Kollam

Kollam

Amrithapuri

Amrithapuri

Clock tower w Amrithapuri

Clock tower w Amrithapuri

Rzeczka i lodeczka

Rzeczka i lodeczka

Za to podroz lokalnym zapelnionym na maksa busikiem, w ktorym spedzilem pol godziny w pozycji pochylej-skreconej dal sie we znaki. Tak bylo podczas powrotu z Amrithapuri do miasteczka przesiadkowego, ktorego nazwy nie pamietam, ale zapisalem sobie Karinagarpuri (i niektorzy sie domyslali o co mi chodzi).

A z Karinagarpuri do Kollamu juz bylo spokojnie. Bardzo spokojnie - 30km przejechalismy w jakies 2h. Najpierw korek spowodowany demonstracja ludzikow z czerwonymi flagami z sierpem i mlotem, na koncu korek spowodowany demonstracja ludzikow z flaga Indii, a po srodku przypuszczam, ze sprytny kierowca autobusu chcial pojechac objazdem, podobnie jak i paru innych, co spowodowalo, ze na jednopasmowce (jeden wspolny pas dla obu kierunkow ruchu) w paru miejscach gdzie takie autobusy sie mijaly wszelki ruch kolowy (lacznie z rowerowym) byl na dluzsza chwile wstrzymany.

W koncu jakos juz po ciemnicy dojechalem do miasta, biletu na pociag mi sie juz jednak nie chcialo kupowac, tym bardziej, ze przez noc jeszcze 20 razy mogly mi sie zmienic plany.

W koncu nastal kolejny dzien, udalem sie z ranca na dworzec, gdzie nie kupilem biletu, wiec za 20 dychy pojechalem na PKS, skad wzialem busik do Ernakulam. A tam po zakupieniu biletu do Mangalore rozpoczelo sie 7 godzinne czekanie na pociag. A nawet troche dluzsze, bo sie spoznil.

Zeby tradycji stalo sie zadosc, wysiadlem wczesniej, w Cannore czy jakos tak, ale nazwa nie istotna, bo i tak stamtad od razu pojechalem w gorki do Madikeri. Tu w koncu pogoda jest taka jak ma byc, mam nadzieje, ze przez jakis czas sie utrzyma.

Madikeri - meczecik i bazarek

Madikeri - meczecik i bazarek

Bazarek

Bazarek

I jeszcze raz bazarek i meczecik

I jeszcze raz bazarek i meczecik

Uliczka

Uliczka

Notka umieszczona w kategoriach: Uncategorized

Skomentuj sobie, co łaska